
Celem tej kilkudniowej wyprawy rowerowej jest przekroczenie trzech granic.
- Granicy polsko-czeskiej,
- czesko-austriackiej…
- i swojej własnej granicy. Granicy wytrzymałości.
Startuję z Wałbrzycha i pedałuję do Linz – miasta w Górnej Austrii, leżącego nad Dunajem. Zależało mi na tym, aby cel wyprawy był realistyczny do wykonania i jednocześnie na tyle trudny, żebym nie miał pewności, że dam radę.
Przed wyprawą wydawało mi się, że żeby taką trasę pokonać wystarczy kondycja i trochę cierpliwości. Prędko zdałem sobie sprawę, że to jednak za mało. Oprócz zawziętości, ważna podczas takiej wyprawy jest również odporność na dyskomfort, a nawet ból.
Był ból, było cierpienie. Skrajne emocje, szczególnie drugiego dnia.
To czego nauczyłem się podczas tej wyprawy, to to, że stać nas na dużo więcej niż nam się wydaje.
A granice w nas samych, leżą o wiele dalej niż sobie wymyśliliśmy.
Choćbyś zgromadził bogactwo całego świata, nie kupisz za to przyjemności i spełnienia jakie daje ci zaspokojenie morderczego pragnienia w morderczy upał. A jeśli to mordercze pragnienie zaspokoisz dzięki uprzejmości przypadkowo spotkanej osoby, to poczujesz wtedy ogromną, krystaliczną wdzięczność w najczystszej formie.
Przeciekawe doświadczenie, podróż wgłąb siebie, i o tym jest ten film, zapraszam 🙂